|
Lubelskie Forum Motoryzacyjne
|
|
OFF-TOPIC - poematy .....
BOSEK - Pon Paź 11, 2004 07:17 Temat postu: poematy ..... Kobiety w łóżku
DO WSZYSTKICH KOBIET KTÓRYM SIĘ WYDAJE, ŻE SĄ DOBRE W ŁÓŻKU!!!!!
Lubię gdy dziewczyna leży jak kłoda... przynajmniej nie wierzga jak wściekła klacz, co jest nagminne i wcale nie fajne. Zabrzmiało jak zwykły żart, ale ...
Rzeczywiście wiele kobiet uważa, że nic tak nie świadczy o ich temperamencie seksualnym, jak miotanie się po łóżku, jak żyd po pustym sklepie:) Często, nie wczuwając się w nastrój, w rytm i proponowane przez partnera tempo, "szalona kochanka" wije się pod facetem, jakby ja pod prąd podłączono. Dobrze, jeśli jest na tyle "spontaniczna", że ze startem do tańca św. Wita poczeka na początek penetracji, a nie zaczyna całego cyrku już w momencie kiedy człowiek znajdzie się miedzy jej udami i dopiero zaczyna się zastanawiać, czy wejść powolutku, czy z mocniejszym akcentem... Trafiając na taka, co to zanim się zacznie, to już ma trzy orgazmy, a później napięcie tylko narasta, trzeba opracować specjalna taktykę, która pozwala jednak na odbycie stosunku wspólnie, a nie na bycie narażonym na półgodzinne łapanie kobitki w łóżku, niczym karpia w wannie pełnej wody...
Dobrze jest w takim wypadku rozpocząć próbę "przyszpilenia" w chwili, gdy nasza partnerka ma głowę oparta o ścianę, lub o górną deskę łóżka... Chociaż w drugim wypadku możemy później mieć wątpliwości, czy odgłosy jakie wydaje jej głowa rytmicznie uderzająca o poręcz łóżka jest skutkiem braku wypełnienia w obecnie stosowanych materiałach meblarskich, czy może...:)
Przy tak orgiastycznie nastawionych pannach wykluczone jest używanie jedwabnej pościeli, czy innych materiałów o zbyt dużym poślizgu. Chcąc uniknąć ciągłego ściągania niżej, wijącej się partnerki radziłbym zrezygnować z jakiegokolwiek prześcieradła i podjąć walkę na gołym tapczanie. Samo szorowanie gołym tyłkiem po szorstkim materiale, powinno trochę osłabić jej zapal do odpychania się piętami od podłoża i konieczności ciągłego przysuwania jej za biodra do odpowiedniej pozycji... Ciekawe, że w wypadku tańca, nigdy żadnej kobiecie nie przyjdzie do głowy tańczenie czegoś innego, niż jej partner... No, ale łóżko, to nie parkiet. Tu zdarzają się takie, które nie zważając na partnera, kręcą kuprem mambę, czaczę, czy tez inną rumbę, zupełnie nie zważając na to, że właśnie grają... walca angielskiego:)
Ponieważ oczytały się porad seksualnych w rożnych czasopismach, [które dla zachęty sprezentowały im, oprócz kolejnej dawki mądrości, także "oryginalną" (w nakładzie 300tys. egz.) bransoletkę, czy też inny wisiorek "przynoszący szczęście" wszystkim czytelniczkom] że nic tak faceta nie rajcuje, jak zarzucenie mu nóżek na szyje... I człowiek może stracić chwilowo orientację, czy to początek upojnej randki, czy już walki kwalifikacyjne w memoriale im. Pytlasińskiego?:) To, że macha pod nami nogami, niczym wskazówki w elektronicznym zegarze z wyczerpana bateria, to można jeszcze przeboleć, ale niestety niektóre do wyrażenia wstępnej ekstazy używają także pazurów, a za główny dowód podziękowania za osiągnięte właśnie osiem orgazmów, uważają zostawienie nam wbitych pod skorą na łopatkach swoich tipsów.
Aby nie być posądzonymi o to, że nie potrafią zachować się w łóżku, nawet im do głowy nie przyszło, żeby nas obrazić pozycją "na kłodę", używają także zębów... Pół biedy, gdy ma to miejsce przy "klasyku" i ogranicza się do gwałtownego, niczym u Breżniewa chwytającego za szyję Honeckera, przyciągnięcia nas do siebie i wpicie się szczęką w nasza szyję. Wprawdzie rany kąsane wolno i źle się goja, ale czyż kobieta potrafi bardziej wyrazić nam swoja wdzięczność? Gorzej, kiedy chęć prezentacji skorygowanego aparatem zgryzu, nasza panienka zechce zademonstrować nam w trakcie innej pieszczoty...:(
Jako nowoczesne i wyzwolone prenumeratorki "[pismo kobiece]" śmiało sięgają po instrument, który wydaje im się dobrze znany... Ale tylko wydaje... Zaczynają mechanicznie, niczym ze ściąganiem i naciąganiem pokrowca na parasol w pochmurny dzien... z równym niezdecydowaniem i znudzeniem, jak to przy niepewnej pogodzie... Na delikatną prośbę, że wolimy trochę większego zaangażowania i wyczucia, złośliwie zaczynają ruch, który przy pompowaniu kół w rowerze, rozerwałby ciśnieniem opony, nawet w wyczynowych góralach... Nie chcąc zrażać partnerki, która się tak dla nas poświęca, zaciskamy zęby i tylko syczymy z bólu, żegnając się w myślach z całością naszego wędzidełka...
Oczywiście, nie przyzwyczajona do takiego monotonnego wysiłku damska dłoń, wymaga parokrotnej wymiany na drugą, co wprawia nas w znakomity nastrój i świetnie rozprasza, a i tak należy się cieszyć, nie słysząc znudzonego "o Jezuuuu... chyba mi ręka odpadnie!!!".... Gdy już nasza "głowica" jest całkiem wymęczona i sucha, niczym czerep taliba siedzącego na słońcu, bo tylko świst i wiatr go od kwadransa omiatał, czujemy się zachwyceni, że i kobieta potrafi się domyślić, że żaden tłok długo nie pochodzi, bez odpowiedniego smarowania... Nie mówimy tu o pannach, które poślizg postanawiają uzyskać poprzez dziarskie popluwanie w dłonie, niczym człowiek z marmuru przed położeniem pierwszej cegły... My mamy do czynienia z czułą partnerka, która nie jest kłodą w łóżku, tylko wyrafinowaną kochanicą francuza... Już... już... już jesteśmy w siódmym niebie, już czujemy tę błogość ciepła i wilgoci wokół biednego i wytarganego "jasia", gdy nagle przypominamy sobie, że to, co nazywaliśmy "zalotką" miedzy jedynkami naszej pani, to może być powód naszego bólu... I jest!!! Oczywiście wciągniecie w tę szczerbę naszej delikatnej skórki było przypadkowe, wiec tylko zwijamy się z bólu... jednak ona odbiera to za objaw naszego nadchodzącego orgazmu... Wiec, żeby jeszcze bardziej nas nakręcić zaczyna, niby to w zabawie nadgryzać, przygryzać i podgryzać.... Kurde!!!
Kto im powiedział, że dla faceta najbardziej ekscytującym zajęciem jest zabawa z kombinerkami?;((( Na pornosach, rzeczywiście i z pół metra można sobie wpakować w gardło, ale w życiu bywa już z tym trochę gorzej... Wiec chcąc nas uszczęśliwić, wpychają sobie gwałtownym ruchem naszą lekceważoną wymiarowo parówkę do przełyku i.... zaczyna się cyrk.... Gdzieś tam, z dołu, spod "burzy i kaskady najukochańszych na świecie" włosów, dochodzi nas odgłos, przypominający jak umierał nasz ulubiony kot, gdy zadławił się korkiem od szampana... Charkot, rzężenie i inne odgłosy, które w tym momencie maja zastąpić nam muzykę miłości, powodują, że i my, i nasz interes zaczynamy gwałtownie odczuwać wyrzuty sumienia... Obaj czujemy się momentalnie tacy malutcy... on nawet dosłownie... Odkorkowana panna, zdziwiona patrzy na to, co zostało w jej dłoni i zalotnie odpluwając na boki, nasze na wpół połknięte kędziorki, seksownie pyta: "Dlaczego nie chciałeś skończyć w ustach?"...
Wiec z ta kłodą, to czasami wcale nie jest takie głupie...;)
Historia króla Artura
Podczas potyczki z sąsiednim królestwem, młody Król Artur został wzięty do niewoli. Monarcha zdecydował się pozbyć kłopotliwego sąsiada, jednak zaskoczony męstwem i inteligencją młodego króla postanowił dać mu jedną szansę.
Zaproponował mu, że oszczędzi jego życie, jeśli ten odpowie precyzyjnie w ciągu roku na zadane pytanie. Artur nie mając innego wyjścia zgodził się i usłyszał takie oto pytanie:
Czego naprawdę pragną kobiety?
Artur mógł podróżować po świecie w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, jednak przysiągł na honor, że po roku czasu wróci, obojętne czy z odpowiedzią czy bez. To pytanie jednak wprawiało w zakłopotanie każdego. Odpowiedzi na nie znały, ani księżniczki, ani prostytutki, ani uczeni, ani mędrcy ludowi.
Jednak niektórzy twierdzili, że jest pewna wiedźma znająca wszystkie tajemnice świata i że ona z pewnością rozwiąże i te zagadkę. Jedynym problemem może być cena jaką sobie za to zażyczy. Artur nie chciał korzystać z usług wiedźmy. Jednak ostatniego dnia roku danego mu na znalezienie odpowiedzi, kiedy zrozumiał, że naprawdę potrzebuje jej pomocy, zszedł do podziemi zamku i zapytał ją:
Czego naprawdę pragną kobiety?
Wiedźma zgodziła się odpowiedzieć pod jednym warunkiem. Zażyczyła sobie ręki Gawaina, jednego z rycerzy Okrągłego Stołu i najlepszego przyjaciela Artura. Kiedy Artur popatrzył na jej zaropiałą, brudną twarz, wielki nos, jedynego włosa na głowie i poczuł jej obrzydliwy zapach zrozumiał, że nie może prosić przyjaciela o tak wielkie poświecenie i odmówił jej. Kiedy Gawain dowiedział się o warunku jaki postawiła wiedźma, natychmiast poprosił Artura o rozmowę. Stwierdził, że żadne poświecenie nie jest zbyt duże w porównaniu z życiem przyjaciela i trwałością Okrągłego Stołu. Tego samego dnia ogłoszono wiec zaręczyny Gawaina z wiedźmą i wyznaczono datę ślubu. Wiedźma zaś odpowiedziała Arturowi na jego pytanie:
To czego kobiety pragną to możliwość kierowania własnym losem (pamiętajcie, że to średniowiecze).
Wieść o tym, że król uzyskał odpowiedź na zagadkę rozniosła się lotem błyskawicy. Teraz wszyscy byli pewni, że Artur ocali swoje życie. I tak też się stało. Monarcha sąsiedniego królestwa oszczędził Artura i zagwarantował mu wolność. A wesele Gawaina i wiedźmy było niesamowite.
Artur był rozdarty pomiędzy ulgą, a niesmakiem. Sam Gawain zachowywał się jak zawsze grzecznie, kurtuazyjnie i po rycersku. Natomiast wiedźma dopiero teraz pokazała, na co ją było stać. Bez przerwy popierdywała, bekała, jadła rękami i sprawiała, że wszyscy w jej towarzystwie czuli się wyjątkowo źle.
Kiedy wesele się skończyło, Gawain zdał sobie sprawę, że nadszedł czas na noc poślubną. Spodziewał się obrzydliwego widoku w swoim łóżku, ale kiedy wszedł do komnaty zobaczył coś, czego na pewno się nie spodziewał. Na jego łożu leżała naga kobieta najpiękniejszą z wszystkich, które do tej pory widział bądź mógł sobie wyobrazić. Kiedy zapytał co się stało, odpowiedziała mu, że zmieniła się w piękną dziewicę w podzięce za jego postawę podczas ceremonii ślubnej, za to że cały czas był dla niej miły pomimo tego, że była odrażającą wiedźmą. Obiecała mu też, że codziennie się dla niego zmieniać w piękną kobietę, ale będzie wyglądać w ten sposób tylko przez pół dnia. Drugie pół będzie tą samą, co zawsze wiedźmą.
Zapytała go wiec, jaka ma być nocą, a jaka podczas dnia. Gawain zamyślił się, ponieważ było to trudne pytanie. Podczas dnia mógłby z nią pokazywać się na dworze królewskim, popisywać się przed zazdrosnymi kolegami i uczestniczyć w wielu uroczystościach, ale nocą miałby paskudną czarownice. Ale gdyby wybrał noc, czekałyby go niesamowite chwile uniesienia z piękną kobietą w łóżku, ale za dnia miałby potwora u swego boku.
Długo nie mógł się zdecydować. A co wy byście wybrali? To co odpowiedział Gawain znajduje się poniżej, ale zanim to sprawdzicie, sami dokonajcie najlepszego waszym zdaniem wyboru.
Szlachetny Gawain poprosił ją, żeby sama za siebie zadecydowała. W odpowiedzi usłyszał, że skoro uszanował ją i pozwolił jej kierować swoim własnym losem, ona z wdzięczności będzie piękną kobietą zarówno w dzień jak i w nocy.
A jaki jest morał z tej niewątpliwie uroczej historii?
Otóż, nieważne czy twoja kobieta jest piękna czy nie. I tak zawsze pod skórą będzie WIEDŹMĄ!
Z pamiętnika porypanego przedszkolaka
Dzień pierwszy
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć.
Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki?
Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla.
No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł.
Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No piiiii zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem.
Popieprzone to wszystko...
Dzień drugi
..wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.
Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke. Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców. Co tam. Gruby Artur ma jeszcze gorzej. On już musi chodzić do przedszkola piechotą.
Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi. Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego. Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki, a pod nie już nie zaglądałem. Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku. Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela.
No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta......
Dzień trzeci
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda.
Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu.
Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy.
Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają...
No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
Dzień czwarty
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie.
Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja".
Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił.
Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył.
Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
Dzień piąty
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem.
Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy.
Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki.
Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie.
Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega.
No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...
Dzień szósty
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych.
Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść.
Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować.
To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę.
No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...
Dzień siódmy
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy.
A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać.
Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli.
A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement.
Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania.
Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki.
No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy.
Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić?
Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć..
Mężczyźni w pytaniach i odpowiedziach.
Pytanie: Jakie są trzy największe nieszczęścia dla mężczyzny?
Odpowiedź: Śmierć żony, utrata pracy, RYSA NA LAKIERZE!
P: Ilu mężczyzn potrzeba, aby zmienić rolkę papieru?
O: A kto to wie? Czy to kiedykolwiek się zdarzyło?
P: Dlaczego mężczyźni jeżdżą tak chętnie BMW?
O: Bo to jedyne auto, którego nazwę mogą przeliterować.
P: Kiedy mężczyzna otwiera drzwi samochodu swojej żonie?
O: Gdy ma nową żonę. Albo nowy samochód.
P: Jaka jest różnica między mężczyzną a jogurtem?
O: Jogurt ma kulturę!
P: Co mówi kobieta po wyjściu z łazienki?
O: Ładnie wyglądam?
P: Co mówi mężczyzna po wyjściu z łazienki?
O: Na razie tam nie wchodź.
P: Czym się różni mężczyzna od świni?
O: Świnia po alkoholu nie zmienia się w mężczyznę.
P: Czego żąda w procesie rozwodowym naprawdę okrutna żona?
O: Pilota od telewizora.
P: Skąd wiadomo, że mężczyzna robi plany na przyszłość?
O: Kupuje dwie skrzynki piwa zamiast jednej.
P: Dlaczego facet jest jak zapalenie wyrostka robaczkowego?
O: Powoduje dużo cierpień, a jak się go pozbędziesz, to okazuje się, że do niczego nie był potrzebny.
P: Jaka jest różnica miedzy punktem G a pubem?
O: Wielu facetów wie, jak znaleźć pub.
P: Jak mężczyźni sortują pranie?
O: Na "brudne" oraz "brudne, ale jeszcze można założyć".
Mąż: A może dla odmiany szybki numerek?
Żona: Odmiany od czego ...?
P: Dlaczego psychoterapia mężczyn trwa krócej niż kobiet?
O: Oni nie muszą się cofać do dzieciństwa. Już tam są.
P: Dlaczego mężatkom trudniej utrzymać dietę?
O: Kobieta niezamężna wraca do domu, patrzy co jest w lodówce i idzie do łóżka. Mężatka wraca do domu, patrzy, co jest w łóżku i idzie do lodówki.
P: Po czym poznać, że twój facet cię zdradza?
O: Zaczyna się myć dwa razy w tygodniu.
P: Jaki jest najszybszy sposób na pozbycie się 90 kilogramów wstrętnego, niepotrzebnego tłuszczu?
O: Rozwód.
P: Co znaczy dla mężczyzny małżeństwo?
O: Kosztowny sposób na darmowe pranie.
P: Dlaczego mężczynom jest trudno utrzymać z kobietą kontakt wzrokowy?
O: Cycki nie mają oczu.
P: Jakie słowa potrafią zepsuć kobiecie najlepszy seks?
O: Kochanie! Wróciłem!
P: Jaką najinteligentniejszą rzecz może powiedzieć mężczyzna?
O: Tak, kochanie.
Mąż: Gdybyś nauczyła się gotować, obylibyśmy się bez kucharki. A gdybyś jeszcze sprzątała, zwolnilibyśmy sprzątaczkę.
Żona: Gdybyś umiał mnie zaspakajać, nie potrzebowalibyśmy też ogrodnika.
P: Co zrobić, żeby mężczyzna był zawsze zadowolony w łóżku?
O: Przenieść telewizor do sypialni.
P: Co dla mężczyzny jest przyjemniejsze od najlepszego seksu?
O: Opowiadanie o tym kumplom.
P: Jaka jest różnica pomiędzy żoną a kochanką?
O: Trzydzieści kilo.
P: Jaka jest różnica pomiędzy mężem a kochankiem?
O: Trzydzieści minut.
P: Dlaczego małżeństwo jest jak gorąca kąpiel?
O: Kiedy się przyzwyczaisz, nie jest już takie gorące.
P: Dlaczego mężczyzna jest najbardziej inteligentny kiedy uprawia seks?
O: Bo jest podłączony do kobiety!
P: Co powie żonie mężczyzna, który cały dzień przesiedział w wygodnym fotelu, z delikatną muzyką sączącą się w tle i seksowną blondynką podającą mu kawę?
O: Miałem ciężki dzień w biurze.
P: Dlaczego mężczyźni są jak tusz do rzęs?
O: Spływają przy pierwszych objawach uczuć.
P: Dlaczego macho jest jak litera Q?
O: Duże zero z małym ogonkiem.
P: Jaka jest różnica pomiędzy mężczyzną a wielbłądem?
O: Wielbłąd może pracować 8 dni bez picia, podczas gdy mężczyzna może pić 8 dni nie pracując.
P: Skąd wiadomo, że facet powie zaraz coś interesującego?
O: Zaczyna od: "Moja żona mówi..."
P: Dlaczego mężczyzna jest jak dyplom magisterski?
O: Tracisz mnóstwo czasu żeby go zdobyć, a potem okazuje się, że do niczego nie jest ci potrzebny.
P: Dlaczego faceci chcą się żenić z dziewicami?
O: Bo nie mogą znieść krytyki.
P: Co dla mężczyzny znaczy wierność?
O: To przerwa między dwoma skokami w bok.
P: Co Bóg powiedział po stworzeniu kobiety?
O: Trening czyni mistrza.
Feministyczne pozdrowieniaMężczyzna pije na umór, kobieta bywa zawiana.Mężczyzna zdradza, kobieta przeżywa przygodę.Mężczyzna rozwodząc się rozbija rodzinę, kobieta kończy związek bez perspektyw.Mężczyzna wyżywa się na bliskich, kobieta odreagowuje stres.Mężczyzna wrzeszczy, kobieta akcentuje swoje racje.Mężczyzna katuje dzieci, kobiecie czasami puszczają nerwy.Mężczyzna zaniedbuje rodzinę, kobieta realizuje się zawodowo.Mężczyzna jest niezdarą, kobieta bywa zagubiona.Mężczyzna jest skończonym chamem, kobieta bywa zmuszana do stanowczości.Mężczyzna jest pracoholikiem, kobieta dba o niezależność.Mężczyzna się leni, kobieta regeneruje siły.Męzczyzna kłamie, kobieta stosuje dyplomację.Mężczyzna przepuszcza pieniądze, kobieta musi czasami coś kupić także dla siebie.Mężczyzna, kiedy dobrze wygląda, jest narcyzem, kobieta jest poprostu zadbana.
bodek - Pon Paź 11, 2004 12:03
ja dopiero co wstalem a tu tyle czytania
siwy - Pon Paź 11, 2004 20:51
dobre dobre =]
gdzies to znalazl?
eXiDe - Czw Paź 14, 2004 16:19
Może ktoś to streścić?
siwy - Pią Paź 15, 2004 09:44
"Byc Kobieta byc Kobieta..." ->
|
|