Lubelskie Forum Motoryzacyjne

Park Techniczno - Serwisowy - Tirowcy i trasa śmierci

GUPETTO - Nie Mar 26, 2006 20:15
Temat postu: Tirowcy i trasa śmierci
Tirowcy i trasa śmierci
Dlugie ale warte do poczytania, i do refleksji :/
Trasa śmierci
Kowboje szos - zawsze w drodze, często na haju. Prostytutki, alkohol i amfa są antidotum na marazm za kółkiem. Efekt - setki ofiar.
Trasa śmierci to siedemset kilometrów asfaltowej nitki łączącej wschodnią granicę Polski z Zachodem. E30, trzydziestka, K2 - od Koroszczyna po Świecko przecina Polskę na pół poziomą wąską linią, puchnącą nieco tylko na krótkim odcinku autostrady A2 między Koninem a Poznaniem. Dzień i noc pędzą tu tysiące aut, wśród nich królowie szos - ogromne tiry. Ich kierowcy, współcześni nomadowie, spędzają życie w drodze. Oni są dla trasy, a ona dla nich.
Światła reflektorów splatają się ze światłami latarni, z neonami przydrożnych barów, parkingów, stacji benzynowych. Te neony - nieliczne, rozproszone jak robaczki świętojańskie na początku trasy, łączą się w grupy pod Warszawą, by wybuchnąć prawdziwą feerią barw na samym jej końcu, pod niemiecką granicą. Night club przy klubie, parking przy parkingu, "herzlich willkommen", "prigłaszajem", "serdecznie zapraszamy". Ten interes kręci się dla tirowców: gorący bigos, gorące dziewczyny i hektolitry benzyny. Twardzi faceci w czterdziestotonowych kolosach spędzają po kilkadziesiąt godzin bez przerwy. Niektórzy pijani, inni naćpani, a wszyscy zmęczeni. Trzaski CB-radia opowiadają im świat. Ostrzegają przed psiaczkami w niebieskich mundurach, przed blokadami krokodyli z inspekcji drogowej. Podczas łapanek wpadają tylko idioci. Średnio - sześćset wypadków i kolizji rocznie, 150 zabitych. Ponad tysiąc rannych. Najgorsza, najbardziej niebezpieczna trasa w Polsce.
700 km do Świecka
Gnamy z terminalu w Koroszczynie w kierunku Świecka. CB-radio trzeszczy.
- Jak tam dróżka na Warszawę, koledzy?
- Psiaczki przed Siedlcami, krokodylków nie widać, z suszarkami też nie stoją.
- Dzięki. Szerokości.
Dla Maksyma, Rosjanina, kierowcy czerwonej ciężarówki Volvo, Europa nie zaczyna się w Koroszczynie. Tu droga wyboista i wąska. Obrazki za szybą podobne, jak u nich na Wschodzie: żadnych night clubów, panienek na poboczu jak na lekarstwo. Szaro i buro.
W ubiegłym roku przez terminal w Koroszczynie przejechały w obie strony 327 422 ciężarówki. Większość wjeżdżających do Polski ciągnie dalej na zachód E30. Jadą Rosjanie, Białorusini, Kazachowie. Niejeden od wyruszenia z domu ma już w kołach ładnych parę tysięcy kilometrów.
- Prawdziwe eldorado zaczyna się za Warszawą - mruczy Maksym. - Przedtem nawet parkingów dobrych nie za wiele.
Pierwszy porządny postawili kilkanaście kilometrów przed Białą Podlaską, gdzie stajemy, by rozprostować kości. Dla pięćdziesięcioletniej Iriny, fioletowy płaszcz, wyblakłe tlenione włosy, nikłe ślady dawnej urody, to stałe miejsce pracy. Proponuje wódkę albo seks.
- Co tańsze?
- Dogadamy się - wyszczerza zęby.
Przy butelce Petrova (na bazarku w Terespolu jedyne 10 zł) rozmawiamy o zjednoczonej Europie tirowców. Irina i Oksana (45 lat) dojeżdżają tu codziennie z kilkoma butelkami. Znają wszystkich kierowców. Szybko przysiada się do nas Alik, też Rosjanin, 48 lat, barczysty, wytatuowane ręce. Jutro przed południem musi być w Koninie, więc nie będzie marnował czasu. Stawia na stoliku koniak: - Wypijmy za wzajemne zrozumienie między narodami.
Oksana nie pije, bo boli ją żołądek, Irina - bo wciąż wierzy, że wpadnie któremuś z tirowców w oko. Alik wlewa w siebie drugą setkę. Zakąsza czekoladą, staje się coraz bardziej rozmowny. Kierowcą jest od 28 lat, z czego 17 przesiedział w kryminale.
- Dwa trupy na drodze zrobiłem wozem, w więzieniu wlałem strażnikowi, no i za komuny trochę podkradałem - przyznaje. Na przegubie ręki ma wytatuowany napis: "ZŁO". Jego przeszłość to tylko plus, bo frajerów do szoferek nie biorą. Zdarza się, że wiezie ciężarówką towar za 25 milionów dolarów. Nikt go jeszcze nie okradł. Twardziel, potrafi jechać 76 godzin non stop. Michaił, 40-latek o posturze syberyjskiego niedźwiedzia, dołącza się do toastu i dumnie wypina pierś. Też ma się czym chwalić: walczył w Afganistanie, dostał trzy ordery. Z afgańskiej ziemi wróciło ich z oddziału trzech: Troicki żyje gdzieś w Rosji, Krutow wyjechał do Kanady i on - ciągle w drodze.
- No, to jeszcze po sto gramów - wznosi szklankę. Do czwartej rano każdy wypija po butelce 0,75 l wódki. Sześć godzin pijanej drzemki i już prują E30 w kierunku Świecka. Włączają CB-radio, wchodzą na 19 kanał. Jak wszyscy na tej trasie.
Oksana i Irina jadą do Brzeska. Wrócą na stację koło południa. - Kolejni tirowcy staną na sikanie, może zachaczieją sieksa, a na pewno będą chcieli się napić.
- Zatrzymaliśmy kiedyś do kontroli ruskiego tira - opowiada jeden z miejscowych policjantów. Dmuchnął w alkomat - czysty. Zaczęli sprawdzać auto, ładunek, trochę to trwało. Patrzą po godzinie, a tu gość zaczyna się jakoś dziwnie zachowywać. Każą mu dmuchać jeszcze raz - prawie promil alkoholu. Po trzech godzinach zasłabł im w radiowozie; trzy promile. Wieźli go do szpitala na odtrucie. Opowiedział później, jak się bawią: wypijają 1-2 szklanki oleju, na to wódę, i dawaj, nogą po gazie. Chodzi o to, żeby - nim alkohol się wchłonie - dojechać na przejście lub wyznaczony parking.
600 km do Świecka
Wśród policjantów wschodni odcinek E30 uchodzi za znośnie bezpieczny. Janusz Cabaj z ruchu drogowego siedleckiej policji pokazuje ubiegłoroczne statystyki: siedem wypadków z udziałem ciężarówek. Zginęła jedna osoba. Czterdzieści kolizji. Niedawno złapali Białorusina. Zepchnął do rowu samochód osobowy. Kiedy podjechali, spał, przyciskając mocno do piersi pustą butelkę po Luksusowej.
Przegiął, ale jazda na lekkim rauszu to normalka. Jacek (na tirach przejeździł 8 lat) opowiada, że przemierzając trasę w szoferce, trzymał zgrzewkę piwa. I tak cedził - łyk po łyku jak wodę. Zmienił pracę, bo zaczął mieć kłopoty z alkoholem. - Faceci za kierownicami wielkich ciężarówek to zwykle osoby, które ukończyły co najwyżej szkoły zawodowe - tłumaczy Andrzej Markowski, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Psychologów Transportu w Polsce. - Często ludzie mający trudności w dokonywaniu samooceny i oceny skutków swojego postępowania.
Nie zawsze samotnicy, ale zwierzęta stadne tęskniące w długich trasach za rodzinami i towarzystwem innych ludzi. Zmęczeni, zestresowani, wyluzowują się jak umieją, w najprostszy dostępny im sposób. Stąd alkohol, panienki. A jak podkreśla Andrzej Markowski, wśród kierowców wiedza o skutkach działania alkoholu jest zatrważająco niska. Za to wciąż żywy mit silnego mężczyzny siedzącego za kółkiem wielkiego kolosa rozsławiony w amerykańskich filmach drogi. Każdy z tirowców czuje się co najmniej jak Rubber Duck, bohater słynnego "Konwoju" Sama Peckinpaha.
Jedziemy w stronę Siedlec. W CB-radio idą drogowe kawały:
- Stoi przy drodze dziewczyna: krótka spódniczka, papieros, czeka na klienta. Przejeżdżający obok ksiądz otwiera okno samochodu: "Kochana, cóż ty robisz najlepszego! Nie tędy droga!".
A ta zdziwiona: "To tiry tędy nie latają?".
- (śmiech) Dobry. Widzicie ten autobus przed nami, chyba najebany. Wyprzedza naszego na łuku.
- Koledzy, jak tam dróżka na Poznań.
- Z suszarką stoją przed Mińskiem.
30-letni Marcin, polski kierowca, od sześciu lat jeździ na tirach, ma pokaźny, "piwny" brzuszek - nie pamięta, kiedy zatrzymali go do kontroli i sprawdzali trzeźwość. - Informujemy się w CB-radio o psiakach - mówi, co już wiemy. - Jak ktoś ma nieświeży oddech, zjeżdża na pobocze. Trudno wpaść. Odkąd jest inspekcja transportu drogowego, policjanci nas nie nękają. Różnica między jednymi i drugimi taka, że z policją rozmowa zaczyna się od 50 zł, w przypadku inspekcji stawka jest dwa razy większa.
Za Siedlcami, a przed Kałuszynem są dwa większe parkingi: jeden zwany betonką, drugi pod pijaną górką. Oba puste. Stąd do Mińska Mazowieckiego tylko 20 km. Tam zbiegają się dwie wschodnie trasy: E30 i szosa z Ostrowi Mazowieckiej. Do kierowców z Białorusi i Rosji dołączają Litwini. Drogą płynie potok różnokolorowych kolosów. Łukiem omijają Warszawę. Prują dalej na Kutno, Koło, Konin i Poznań.
- Strasznie zawzięci - mówi Marcin. - Nie dają się wyprzedzić, nie ustępują. Jak tej zimy, w lutym, na drodze szklanka. Sunąłem 40, wyprzedzali mnie, jeden po drugim, na pełnym gazie. Chcieliśmy jednego przyblokować, stanęliśmy w cztery samochody, ale zaraz przyjechało kilka litewskich tirów. Kierowcy wyskoczyli do nas z kamieniami. Skurwysyny.
300 km do Świecka
Rosjanie, Białorusini i ci z Litwy ciągną konwojami: po kilku, jeden za drugim, w odstępie trzech metrów. Nie wciśnie się między nich osobówka. Polscy tirowcy też nie. Przed Koninem wpadamy na konwój tirów z Litwy, osiem aut. Włączamy kierunkowskaz, ale zbijają się jeszcze ciaśniej: zderzak przy zderzaku. Nie dać się rozdzielić. Szybciej, szybciej, czas to pieniądz. Za moment autostrada, będzie można jeszcze przyspieszyć.
CB na 19 kanale:
- Cwaniaki już się szykują na przejście.
- Trzeba ich wyprzedzić na autostradzie i gnojom nosa utrzeć.
- kurka ich matiuszka. Oni tylko tacy mądrzy w gębie, ale szoferki żaden nie otworzy. Tę osobówkę zaraz wepchają do rowu. Dureń pcha się między Ruskich!
Ta osobówka to my, mało nas nie zgnietli. Autostrada A2 to dwa pasy ruchu do Świecka, dwa na Terespol. Kilka stacji benzynowych i parkingów. Tiry suną tu niczym wielki, rozpędzony pociąg towarowy. Na małym rondzie przy rozjeździe na Nowy Tomyśl i Świecko korek na trzy kilometry. Jeden tir w rowie, drugi na poboczu: straż pożarna, pomoc drogowa, policja. Któryś baran nie wyhamował, nie wie, że autostrada się tu kończy?

120 km do Świecka
Lechosław Szmądrowski, żwawy jegomość po pięćdziesiątce, ma na podwórku w Zachodzku dźwig do podnoszenia tirów, ciągnik do wyciągania ich z rowów i nowiutką skanię do holowania. Trzynaście lat w pomocy drogowej. CB-radio zamontował w przedpokoju swojego domu. Nikt z rodziny nie słucha muzycznych przebojów, wszyscy wsłuchują się w tirowców.
- Z CB-radia wszystkiego można się dowiedzieć - Anna, żona Szmądrowskiego, pomaga mężowi w interesie. Zatyka ręką usta: - Świntuchy! O takich rzeczach rozmawiają... - parska. Opowiada: - Tu już zachód, nie biedna ściana wschodnia. Dziewczyny nie stoją przy drodze, siedzą w taksówkach na stacjach benzynowych, w zajazdach i barach. Wchodzą na kanał 19 i przez CB-radio ogłaszają się pod hasłem: "sex pogotowie". - Nowoczesność! A ci potem rozwodzą się nad tym, która, jaka, co woli i ile chce - kręci głową.
Tak jest od dwóch lat. Wcześniej tirówki przechadzały się w króciutkich spódniczkach po lesie wzdłuż krajowej dwójki. Oprócz Bułgarek, Ukrainek i Rosjanek wykształcone Polki. Alfonsi dowozili je na E30 z całej okolicy.
Im bliżej granicy z Niemcami, tym ceny usług są wyższe. W okolicach Siedlec najtańsza z nich (seks oralny) to wydatek w granicach 30 złotych, ale już w okolicach Pniew czy Nowego Tomyśla - 60 zł. Za seks analny trzeba tu zapłacić około 120 złotych, na wschodzie o jedną trzecią mniej. Nikt nie bawi się w kolacje przy świecach. Dziewczyny wbiegają do szoferek, a po kilkunastu minutach wychodzą, podciągając majtki.
Ale to ciekawostki, z których można się pośmiać, poopowiadać na spotkaniach towarzyskich. Liczy się informacja: kolizja, stłuczka, wypadek.
Zanim Szmądrowski dostanie wezwanie, już dawno siedzi za kierownicą
skanii. A na CB-radio (drugie ma w szoferce) trwa dyskusja o kolizji na rondzie:
- kurka, znowu niby nasza wina. Wszystko na tirowców.
- Tylko że my całe życie na kółkach, a ci z osobówek raz na jakiś czas siadają za kierownicą i wydaje im się, że świat do nich należy.
- Pewno znowu jakiś naszemu wyjechał.
Szmądrowski w styczniu wyjeżdżał do siedemnastu wypadków. W lutym tak samo. Marzec też zaczął się dobrze - nie było dnia bez wyjazdu. Ciężarówki holuje do Henia Duszczyka w Tomyślu. To najlepszy fachman od wielkich aut. Osobówki do warsztatu Tomka Szyczyńskiego w Pniewach. Z tych kraks nieźle żyją całe rodziny.
- Jeżdżą zbyt szybko, wyprzedzają na trzeciego - mówi o przyczynach zderzeń z udziałem tirów Marek Nawrocki, szef sekcji ruchu drogowego w Nowym Tomyślu. Jego podwładni obstawiają 36 kilometrów trasy śmierci od 99. do 135. kilometra i 22 kilometry autostrady. Prawda, że pijanych kierowców tirów łapią niewielu, w zeszłym roku zaledwie kilku. Z donosu albo przy okazji kolizji lub wypadku. Wszystko przez ten ich cholerny system wczesnego ostrzegania. Policjantom nie wolno korzystać z CB. Ale wiedzą swoje. Wszyscy wiedzą. Ludzie mają oczy.
Na 120. kilometrze myjnia u Romana. Jedna z wielu przed granicą. Niemal wszyscy tirowcy nim wyjadą z Polski, myją samochody. Niemieccy policjanci nie lubią brudasów, potrafią takiego zamęczyć kontrolami.
- Niektórzy kierowcy, kiedy wychodzą z szoferek, chwieją się na nogach. Od innych "tylko" czuć alkohol, że nos wykręca - Roman prosi, żeby nie podawać nazwiska. Jemu kłopoty niepotrzebne. On na klientów nie narzeka i niech tak zostanie.
90 km do Świecka
Trzciel. Tu trasę przejmują gliniarze z komendy powiatowej w Międzyrzeczu. Co poniedziałek urządzają na swoim odcinku akcję "Trzeźwość tir". Podobnych akcji na trasie jest więcej. W lutym policjanci przeprowadzili na całych 700 kilometrach kolejną, pod kryptonimem "Trasa E30". Przez 8 godzin, między 15 a 23, skontrolowali 3326 samochodów. Efekt: 28 nietrzeźwych kierowców, 684 mandaty karne, 17 zatrzymanych praw jazdy i 225 dowodów rejestracyjnych. Jaka część tych liczb dotyczy kierowców tirów, statystyki nie mówią. Ale doświadczenie podpowiada, że znaczna. Podczas każdej takiej akcji policyjnej ruch na trasie maleje średnio o 30 procent.
Bliżej Świecka niemal co kilometr stoi porządna stacja benzynowa, night club (choćby ten pod wdzięczną nazwą Alibi Driver's Club). Są też całe miasteczka dla kierowców - Port 2000, Las Vegas, Nevada. W każdym supermarket, restauracja, w której można zjeść obiad już za 8 złotych, prysznice, sklepik z prezentami, kantor wymiany walut, motel. Do tego ogromny parking z miejscem dla 400-500 tirów, ochrona. Na każdym parkingu stoi średnio po 300 wozów: jedne przyjeżdżają, drugie ruszają w trasę. Jest się gdzie wyspać, zjeść, zabawić. I jeśli tylko przyjdzie na to ochota, napić. - Zdarzało nam się zatrzymać kierowców, którzy wypadali z szoferek - przyznaje podinspektor Mieczysław Popiel, szef tamtejszej sekcji ruchu drogowego. Ocenia, że proporcje rozkładają się równo: połowa pijanych i skacowanych to Polacy, połowa obcokrajowcy. - Ale i ci trzeźwi czują się jak królowie szos - dorzuca, żeby nie zostawiać złudzeń.
Jadą i zmiatają z powierzchni wszystko, co napatoczy się pod koła. Z trasy E30 - prócz myjni i mechaników - żyją też firmy pogrzebowe. - Odkąd weszliśmy do Unii, ruch coraz większy, to i wypadków więcej - mówi Romuald Kaptur, właściciel zakładu pogrzebowego z Nowego Tomyśla. Ale też na drodze nie ma przejść dla pieszych. Jeśli są, to jedno od drugiego oddalone o kilka kilometrów.
Wiele wiosek - choćby Trzciel, Stary Folwark, Brójce - trasa E30 przecina niczym wielka szrama na dwie części. Przedostanie się z jednego kawałka wsi do drugiego graniczy z cudem. - Dzieciaki muszą przejść do szkoły, dorośli do kościoła, na zakupy do sklepów jakoś dojechać. Stoją na poboczu i oceniają szanse - opowiada jedna z mieszkanek Trzciela. Jak na loterii: uda się przejść lub przejechać przed tirem albo nie.
W tym roku tylko w Trzcielu odległość źle wymierzyło dwóch kierowców: 17 stycznia pod kołami tira zginął kierowca skody - chciał przejechać z jednej strony E30 na drugą. 11 lutego podobny los spotkał kierującego maluchem. Rok wcześniej w ten sam sposób w Brójcach zginęła czteroosobowa rodzina z Kieleckiego. Jechali na pogrzeb. Kilka miesięcy wcześniej, w tej samej miejscowości, kierowca tira zmiażdżył jadące prawidłowo przeciwległym pasem ruchu auto osobowe. Kierowca nie miał szans.
Im bliżej Świecka, tym większa nerwowość kierowców. I prędkość ich samochodów rośnie. Kilka kilometrów przed przejściem mówią już tylko o długości kolejki na granicy. I o obsłudze w pobliskich hotelach.
- A ta kelnereczka z Las Vegas to całkiem fajna.
- Mam jej telefon.
- No i co, że fajna, jak nie twoja.
- Może właśnie dlatego fajna.

30 km do Świecka
Stajemy na wielkim parkingu trzydzieści kilometrów przed granicą w Świecku. Tiry (ile ich jest - 200, może 300?) ustawiają się długimi rzędami: Litwini koło swoich, Rosjanie też, Polacy po drugiej stronie parkingu. Polaków jest najwięcej. Siedzą, jedzą, niemal każdy zapija piwem. Dwóch pociąga z flaszki Luksusową. Chwila oddechu przed dalszą trasą.
Marcin popija colę i mówi, że Ruskim odpoczynek niepotrzebny. Jeżdżą na haju. Wojtek (15 lat zawodowo za kółkiem) potakuje. - Ale biorą i Polacy. Zwłaszcza ci, którzy jeżdżą do Hamburga - tłumaczy.
- Tam trzeba szybko obracać, bo towar przybija do portu, trzeba go odebrać i jechać dalej. A za chwilę jechać po kolejny. Nie ma zmiłuj.
W zeszłym roku pracownicy Inspekcji Transportu Drogowego nałożyli na kierowców 4 tysiące mandatów za jazdę ponad wyznaczone godziny. Trzysta procent więcej niż rok wcześniej. - Mój szef woli dać mi na mandat, niż płacić karę za opóźnienie w dostarczeniu towaru - wzrusza ramionami Wojtek. Raz w tygodniu wpada na dzień, dwa do domu zobaczyć żonę i córkę. Zmęczony, zniechęcony, bo ile tak można. Zarabia około 3 tys. zł miesięcznie. Mógłby, powiada, dwa razy tyle, ale wtedy okrągły miesiąc spędzałby w trasie.
Odbiorców w krajach Unii nie obchodzą kolejki na granicy ani stan polskich dróg, więc kierowcy gnają na łeb na szyję, bez odpoczynku. Płacą mandaty, dają w łapę, oszukują na tachometrach. Przepisowa norma - 9 godzin jazdy, 11 odpoczynku - to bzdura. Ale żeby prowadzić - jak na przykład Alik - 76 godzin bez odpoczynku, trzeba się wzmocnić.
Z badań (pierwszych w Polsce) przeprowadzonych przez pracowników Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku wynika, że ponad sześć procent badanych kierowców samochodów ciężarowych przyznało się do zażycia narkotyków w ostatnim tygodniu. Biorą, by zwiększyć odporność na zmęczenie i stres. Kupują prochy przed przejściami granicznymi, na przykład w Bezledach czy Świecku. Dilują alfonsi albo same prostytutki. Policja nie bada kierowców na obecność w organizmie narkotyków.
Niektórzy, jeśli żal im kasy na prawdziwe dragi, sięgają po leki zawierające substancje pobudzające - choćby efedrynę.
Albo przyrządzają mikstury domowymi sposobami, na przykład kawę zaparzaną na coli. Kop, że hej! - Po takiej kawusi zdarzyło mi się, że na rozwidleniu przed Koninem straciłem świadomość. Ocknąłem się w Radlinie, kilkanaście kilometrów dalej. Wyskoczyłem z kabiny, obszedłem samochód - żadnych uszkodzeń. Nie wiem, jak mi się udało - opowiada Marcin.
Tak wzmocnieni na przygranicznych parkingach mogą startować na przejście graniczne do Świecka. A potem już dalej w świat. Ich przejazd znaczy szlak przydrożnych krzyży.
Dorota Kowalska, Jerzy Danilewicz

Powyższy art. pochodzi z zeszłego Newsweeka (wydanie 11/06).

Paweel - Nie Mar 26, 2006 21:15

część to pierdoły ...a część to samo życie
dzis koło 5 rano w okolicach Grójca ... właśnie CHYBA na tej trasie wypadek
Litwin/Ukrainiec tirem VS osobówka ...
podobno 3 osoby na miejscu ...
również PODOBNO nie miał hamulców w naczepie ... :/


na trasie Kołbiel - Grójec
Ukraincy busem spadli z podjazdu na most na wiśle ... byli poza ulicą ... ale kurka POLACZKI CIEKAWSKIE musiały zwalniać żeby popatrzeć ... efekt ?
korek na 3 km. i 3 kolizje ... klasyczne najechania na tył .. bo nikt sie nie spodziewał ...


samo życie ... :/

Big Head - Nie Mar 26, 2006 21:20

Paweel napisał/a:
część to pierdoły ...a część to samo życie
:/


to wlasnie jest cala prawda tak jest juz wiele razy spotkalem sie z takimi opiniami i cytatami ze musi bez wzgledu na wszystko dojechac tu i tu i ma to zrobi...takie zycie i wspolczuje takim ludziom co musza tak zapie....zeby utrzymac rodziny ale coz takie zycie ehhh

KLOCEK - Nie Mar 26, 2006 21:53

wczoraj wracając ze stolycy ok 22 za Moszczanką najechałem na wypadek ,na środku drogi VW Touran i Passat mocno rozbite, podchodzę do gościa z Tourana (ok 60 lat) i z odległości 1,5 metra jedzie od niego wódą
stary debil wyjechał z bocznej drogi prosto pod nadjezdzający samochód, całe szczęście że nikomu się nic nie stało
co do tirowców to w większości normalni ludzie z którymi czasami można normalnie pogadać na cb nie tylko o dziwkach czy tanich barach

Rysiek - Pon Mar 27, 2006 01:19

podziwiam tych gości....i troszke im współczuje ale prawda jest taka, ze trzeba miec to we krwi i to lubic...
goofy - Pon Mar 27, 2006 06:27

Dokładnie jak ze wszystki trochę prawdy, ale więcej kity. :/
MACIOR - Pon Mar 27, 2006 06:58

Nie ma to jak po 16 godzin za kółkiem codziennie przez styczeń :mrgreen:
daniel - Pon Mar 27, 2006 09:38
Temat postu: Re: Tirowcy i trasa śmierci
GUPETTO napisał/a:
: 17 stycznia pod kołami tira zginął kierowca skody - chciał przejechać z jednej strony E30 na drugą.


Niestety jechałem wtedy tą trasą korek był kilkukilometrowy. Ominąłem go polno-leśnymi drogami :mrgreen: .

A do Hamburga i z powrotem to raz mi się udało w 24h obrócić hehhehe

MACIOR - Pon Mar 27, 2006 09:43

Szacunek :D ja Frankfurt nad Menem w 17godzin na jedyn baku pugiem 206 2.0Hdi :mrgreen: Oczywiście w jedną strone :mrgreen:
daniel - Pon Mar 27, 2006 10:34

MACIOR napisał/a:
Szacunek :D ja Frankfurt nad Menem w 17godzin na jedyn baku pugiem 206 2.0Hdi :mrgreen: Oczywiście w jedną strone :mrgreen:


Mi niestety idzie ponad dwa 80 litrowe zbiorniki ON.

MACIOR - Pon Mar 27, 2006 10:41

Jakiś mało ekonomiczny ten diesel, ja na baku zrobiłem 1300km :wow:
daniel - Pon Mar 27, 2006 13:29

3.0 4x4 i 2.5 tony wagi , przy 160 km/h to pali ponad 14 litrów ON
MACIOR - Pon Mar 27, 2006 13:38

To na piiiii komu taki diesel, chyba że do lansu :fucku:
Paweel - Pon Mar 27, 2006 16:06

daniel napisał/a:
3.0 4x4 i 2.5 tony wagi , przy 160 km/h to pali ponad 14 litrów ON



:offtopic:

czy to nie TY tak zawzięcie pilnujesz "porządku" na forum ?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group