Na każde legalnie pobrane z sieci nagranie przypada 20 pirackich. Wytwórnie na internetowym piractwie tracą rocznie 2-3 mld dolarów. Money.pl sprawdza, jakie są kary za piractwo w internecie.
Współczesne piractwo zmieniło oblicze. Zamiast hurtowo kopiowanych płyt sprzedawanych na targowiskach mamy mp3 ściągane i rozpowszechniane w sieci. W Polsce piraci ściągają 5 mln utworów tygodniowo. I choć wytwórnie odnotowały wzrost sprzedaży, internetowe piractwo ciągle pozbawia je znacznej części zysków.
A jest o co walczyć. Według raportu Międzynarodowej Organizacji Przemysłu Fonograficznej, wartość światowej sprzedaży muzyki w mp3 szacuje się na 2,9 miliarda dolarów w 2007 roku. Nawet 80 procent ruchu w sieciach przypada na dystrybucję plików naruszających prawa autorskie - szacuje Związek Producentów Audio Video. Internauci nie chcą jednak płacić za coś co mogą mieć za darmo i nie zraża ich to że mogą za to zostać pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej, zapłacić grzywnę albo wylądować w sądzie.
Wydaje się, że w dobie mp3 i sieci P2P producenci mają raczej małe szanse na opanowanie nielegalnego ściągania muzyki. Szacuje się, że w Polsce co najmniej 4 mln internautów wymienia pliki za pomocą sieci P2P.
- Mózg nielegalnego rozpowszechniania plików w sieci zatrzymany! - tak mogliby wieścić swój sukces wrocławscy policjanci, którzy w listopadzie 2007 roku, zatrzymali mężczyznę, który administrował nielegalną siecią komputerową.
- Zabezpieczono 6 serwerów o łącznej pojemności 12 terabajtów! - chwaliła się policja. Rozpowszechniano muzykę, filmy, programy komputerowe i gry. Ustalono, że naruszono prawa autorskie na pół miliona złotych.
Tego typu spektakularnych akcji policji w rzeczywistości nie ma wiele. Z raportu za pierwsze półrocze 2007 roku wynika, że podobnych zatrzymań policja przeprowadziła trzy: w Koszalinie, Wrocławiu i Poznaniu. Wszystkie na terenie akademików. Poza tym odnotowano zatrzymanie 149 osób dokonujących przestępstwa za pośrednictwem internetu i zlikwidowano ponad 1600 nielegalnych kopiarni, wypożyczalni i hurtowni. W sumie straty twórców na skutek piractwa oszacowano na 68 mln złotych.
Policjanci przyznają, że zatrzymania osób nielegalnie rozpowszechniających pliki w internecie odbywają się niejako przy okazji. - Przeczesujemy internet w poszukiwaniu przestępstw gospodarczych, kradzieży kart bankomatowych, fałszywych sklepów internetowych, a także zamieszczania zabronionych treści - pedofilskich czy nazistowskich. Nielegalnym rozpowszechnianiem plików w sieci zajmujemy się przy okazji - przyznaje komisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej.
Czy ściągając muzykę z internetu powinniśmy obawiać się, że zapuka do nas policja? Czy samo pobieranie plików z internetu jest przestępstwem? Czy ściąganie i rozpowszechnianie muzyki w sieci (np. za pośrednictwem sieci P2P) jest nielegalne? Co grozi nam za sieciowe piractwo? - takie pytania zadają internauci. Nie zawsze jednak odpowiedź na nie jest oczywista.
Kupując płytę czy kasetę nabywa się prawo do korzystania z niej do prywatnego użytku - w domu, w gronie znajomych, rodziny - podaje na swoich stronach Związek Producentów Audio Video. Tzw. prywatne kopiowanie jest dopuszczalne dzięki zapisom art. 23 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dzięki temu zapisowi wolno, w celach wyłącznie prywatnych, zrobić kopię legalnej płyty wyłącznie dla użytku własnego (np. do samochodu) lub dla osób z którymi jesteśmy w stosunku powinowactwa, pokrewieństwa lub w stosunku towarzyskim.
Czy można wobec tego kupioną legalnie płytę przerobić na mp3 tak by móc z niej korzystać np. słuchając na iPodzie?
- Można w ten sposób powielić nagranie i korzystać z niego w gronie osób znajomych, rodziny albo samemu słuchać w domu - potwierdza dr Wojciech Machała z Instytutu Prawa Cywilnego Uniwersytetu Warszawskiego.
Tego samego zdania jest Olgierd Rudak, prawnik specjalizujący sie w prawie autorskim.
- Przepisy dopuszczają zarówno sporządzanie cyfrowych plików z posiadanych płyt jak i ich kopiowanie np. w celu odsłuchiwania przykładowo podczas jazdy samochodem. Działalność taka nie powoduje szczególnego uszczuplenia dochodów po stronie twórców. Art. 23(1) pkt.2 daje możliwość incydentalnego zwielokrotnienia utworów, jeśli nie ma ono samodzielnego znaczenia gospodarczego i służy zgodnemu z prawem korzystaniu z utworu - podkreśla Rudak.
Czy samo ściąganie plików z internetu jest przestępstwem?
Każdy utwór jest chroniony ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Może z niego korzystać osoba uprawniona, czyli ktoś kto ma prawa do niego lub je nabył. Nie łamiemy prawa gdy ściągamy z sieci pliki, których licencja na to pozwala. Oznacza to najczęściej zakup mp3 w sklepach internetowych lub ściąganie plików udostępnianych za darmo np. przez producentów lub wykonawców. Wówczas zyski z tego czerpie nie tylko właściciel portalu, na którym są zamieszczone, ale także sam twórca lub osoba, która ma do nich prawa majątkowe (np. wydawca, producent). To oczywiste.
Powszechne jednak jest nielegalne ściąganie muzyki z sieci. Jak potwierdza policja i prawnicy za nielegalne ściągniecie utworu na własny użytek nie trafimy do wiezienia.
- Jeśli ściągamy muzykę lub film (nie dotyczy to programów komputerowych) i korzystamy z nich wyłącznie w gronie rodziny lub przyjaciół, osób znajomych to wszystko mieści się w zakresie tzw. własnego użytku osobistego. Są jednak pewne zastrzeżenia. Samo ściągnięcie musi być nieodpłatne. Jeśli korzystając np. z sieci P2P, za szybsze ściąganie zapłacimy, (tego typu usługę wprowadza np. serwis typu Rapidshare czy Megaupload) to jest to już wykroczenie poza własny użytek osobisty - stwierdza dr Machała.
Podkreśla on też: - Ważne jest to, że udostępnianie plików, wykraczające poza rodzinę, przyjaciół jest naruszeniem granic dopuszczalnego rozpowszechnienia. Dane osoby łączy tylko to, że wymieniają się plikami, nic więcej, a to za mało by zastosować dopuszczalny użytek osobisty.
Z tym, że zgodnie z prawem nie powinniśmy rozpowszechniać utworu poza krąg rodziny i przyjaciół zgadza się też Olgierd Rudak. Zwraca też uwagę na inną wątpliwość:
- Rażąca jest niefrasobliwość sformułowania, zawartego w art. 23 ust. 2, mówiącego, że dozwolony użytek dotyczy pojedynczych egzemplarzy. Bo być może nie pozwala to na tworzenie kopii oryginalnego utworu! Tym samym dozwolony użytek dotyczyłby tylko oryginalnych utworów. Czyli mogę pożyczać rodzinie lub przyjaciołom tylko oryginał - mówi Rudak. To jednak bardzo daleko idące wnioski, reprezentowane przez mniejszość prawników.
Podsumujmy. Za samo ściąganie plików z internetu nie trafimy do więzienia, ale teoretycznie możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej.
Twórca lub osoba posiadająca prawa do utworu może od nas zażądać odszkodowania, jeśli utwór został ściągnięty nielegalnie. Wówczas ma on prawo żądać dwu-, a w razie zawinionego naruszenia trzykrotności wynagrodzenia.
Jeśli jednak ściągamy muzykę lub filmy tylko na własny użytek i nie udostępniamy w sieci raczej mało prawdopodobne, by twórca lub producent zgłosił się do nas po zapłatę.
Po pierwsze organizacje skupiające twórców i wydawców nie mogą bez pomocy organów ścigania zidentyfikować osób pobierających pliki z sieci po to, by później wytoczyć im sprawę cywilną.
- Koszty ustalenia kto i za ile ściągnął, koszty procesowe, opłacenie prawnika, to sumy wykraczające poza opłacalność tego typu przedsięwzięć. Twórcy, producenci przy większych sprawach uruchamiają ścieżkę karną. Wkracza policja i prokurator, za postępowanie płaci podatnik, a sąd może na wniosek twórcy lub producenta zasądzić odszkodowanie - mówi Wojciech Machała.
Pamiętać jednak należy, że sprawy karne dotyczą postępowania wobec osób, które ściągają i udostępniają pliki w szerokim zakresie.
Co grozi nam za ściągnie i udostępnianie plików w sieci?
98 procent sieci P2P działa na zasadzie ściągania i udostępniania muzyki czy filmów. Rozpowszechniając i zwielokrotniając muzykę lub filmy w sieci łamiemy prawo. Za internetowe piractwo grozi nam kara grzywny, ograniczenie wolności czy nawet więzienie. Maksymalnie może to być 2 lub 5 lat, w zależności do tego czy ktoś uczynił z tego procederu dochodową działalność, zorganizował ją i nią kierował. Tyle teoria.
Zdaniem prawników, nie pomoże tłumaczenie się, że użytkownicy sieci P2P tworzą grupę znajomych i tym samym podciągają tego typu rozpowszechnianie pod pojęcie dozwolonego użytku osobistego. Zdaniem Olgierda Rudaka: - Art. 35, który mówi, że dozwolony użytek nie może godzić w słuszne interesy twórcy, takie jak np. prawo do wynagrodzenia za utwór, powstał w czasie gdy nie istniały społeczności internetowe i nie przystaje on do rzeczywistości. Mimo to, nie może być podstawą do rozszerzania interpretacji dozwolonego użytku osobistego na sieć P2P tworzoną rzekomo wśród znajomych.
Wojciech Machała stawia rewolucyjną tezę, że być może słusznym interesem twórcy powinno być jak najszersze rozpowszechnienie utworu. Dodaje jednak, że faktycznie art. 35 jest mocno niedookreślony i otwiera pole do dyskusji co współcześnie ma oznaczać słuszny interes twórcy.
Nie ulega wątpliwości , że przepisy nie nadążają za rozwojem internetu, a prawo autorskie wymaga uaktualnienia. Tym wszystkim nie bardzo jednak przejmują się internauci, którzy ochoczo wymieniają się plikami za pośrednictwem sieci. Sami producenci i twórcy nie bardzo mają pomysł na to jak wyłapać zyski, których pozbawia ich internetowa sieć.
[i]W ciągu 5 ostatnich lat sprzedaż muzyki online i za pośrednictwem telefonii komórkowej wzrosła od zera do 2,9 miliarda dolarów, co stanowi 15 procent ogólnej sprzedaży na rynku muzycznym.
Artykuł 77. stwierdza, że stosowanie dozwolonego użytku osobistego zostaje wyłączone dla min. programów komputerowych. Równa się to z zakazem dzielenia się w sieci programami komputerowymi osobom innym niż uprawniony z licencji tego programu.
Art. 23 prawa autorskiego mówi, że bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.
Tzw. ,,własny użytek" oznacza ,,korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego".[/quote]
Świat nie umie sobie poradzić z Siecią i fenomenem peer-to-peer. Fenomenem raz określanym piractwem, a raz dozwolonym użytkiem osobistym. Bez wątpienia producenci mają swoje racje, patrząc na łatwość, z jaką można obejść oficjalną dystrybucję, rację mają też użytkownicy zarzucając, że podejmowane obecnie kroki idą zdecydowanie za daleko i zagrażają swobodnej wymianie dóbr kultury, wymianie koniecznej do życia społeczeństwa wieku informacji.
Na samym początku kilka zastrzeżeń: po pierwsze sformułowanie "mp3 z sieci" jest mylące, nie chodzi oczywiście o sam format mp3, ile rozpowszechnianie i pobieranie utworów objętych prawem autorskim. A w jakim są formacie, to już nie ma żadnego znaczenia. Ale "ściąganie mp3" jako synonim takich działań się przyjęło i od czasu do czasu wygodnie go zastosować. Po drugie, piszę o sytuacji w Polsce i polskim prawie. W Europie jest dość podobnie, ale w Stanach już nie - stąd raczej ze spokojem należy przyjmować informacji o tamtejszych wyrokach, jak choćby głośna ostatnio sprawa Pani Jammie Thomas. Po trzecie i najważniejsze, tekst obrazuje wyłącznie moje poglądy, choć staram się problem naświetlić z różnych perspektyw. Ale prawo nie jest systemem binarnym, nie ma jedynej właściwej odpowiedzi. Tak naprawdę, to nikt dzisiaj nie wie, która interpretacja ostanie się za kilka lat.
Dozwolony użytek osobisty - co to jest?
Wracając do meritum - czy kiedykolwiek powstrzymaliście się przed nagraniem muzyki z radia na kasetę (stare, dobre czasy), czy programu z telewizji na video/rekorder, obawiając się naruszenia praw autorskich? Zapewne nie - przecież to oczywisty przywilej każdego użytkownika mediów.
Tak też stanowi prawo autorskie - cała ta konstrukcja nazywa się dozwolonym użytkiem prywatnym (osobistym) i zezwala na "nieodpłatne korzystanie z już rozpowszechnionego utworu". Jeżeli więc utwór został, za zezwoleniem twórcy, upubliczniony (dozwolony użytek nie dotyczy nieopublikowanych premier) możemy go nagrać i na własne potrzeby odtwarzać. Nie ma w prawie autorskim regulacji, która inaczej traktowałaby Internet - jeśli coś jest rozpowszechnione w Internecie, możemy z niego korzystać, tak samo jak z radia czy TV.
Dozwolony użytek w dobie Internetu
Gdzie więc tkwi hak czy też haczyk? Ano, są co najmniej dwa - filozoficzno-prawny i techniczny. Filozoficzno - prawny hak przejawia się wypowiedziami niektórych prawników (oraz prawie wszystkich producentów audio video), iż trzeba zmienić myślenie o dozwolonym użytku osobistym...
Do najbardziej rozpowszechnionych przestępstw związanych z technologią informatyczną bez wątpienia należy tzw. "piractwo komputerowe". Działalność piratów komputerowych powoduje wymierne straty finansowe tak u producentów jak i w budżecie państwa poprzez zmniejszenie wpływów z podatków. Nadto wysoki poziom "piractwa" nie wpływa zachęcająco na zagranicznych inwestorów szczególnie z branż których podstawą funkcjonowania jest właśnie prawo autorskie. Znaczna liczba osób nadal jednak nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji kopiowania i używania tak nielegalnie skopiowanego oprogramowania jak i innych utworów chronionych przez prawo autorskie. W artykule tym pragnę przedstawić w sposób mam nadzieję przystępny podstawy prawnej ochrony programów komputerowych. Dla wyjaśnienia dość złożonego problemu ochrony prawnej programów komputerowych niezbędne jest wyjaśnienie i zdefiniowanie podstawowych pojęć z tej dziedziny.
Czym jest piractwo?
Piractwo to kopiowanie, reprodukowanie, używanie i wytwarzanie bez zezwolenia produktu chronionego przez prawo autorskie. Piractwo komputerowe często współistnieje z crackerstwem rozumianym jako zespół czynności mających na celu usunięcie lub przełamanie zabezpieczeń programów a w szczególności analiza, śledzenie i badanie zdeasemblowanego kod programu, oraz tworzenie programów automatycznie generujących odpowiednie kody seryjne, w celu usunięcia zabezpieczeń chroniących oryginalny software przed kopiowaniem, usuwanie restrykcji w darmowych wersjach programu (np. aktywacja opcji, które teoretycznie dostępne są tylko w pełnych wersjach programu, wyłącznie limitu czasowego) a po części jest od niego zależne. Znaczna bowiem część, programów użytkowych, czy gier posiada zabezpieczenia uniemożliwiające ich kopiowanie. Dopiero więc złamanie takiego zabezpieczenia (co jest domena crackerów) umożliwia wykonywanie kolejnych kopii programu. Należy sobie zdać sprawę z tego, że tzw. "piractwo komputerowe" jest niczym innym jak charakterystyczną ze względu na specyfikę programu komputerowego kradzieżą. Odpowiedzialność za tego typu czyn przewiduje art. 278 par. 1kk, który mówi: "Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". A w odniesieniu do programu komputerowego par. 2 tegoż art. stwierdza: "Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej".
Wyjaśnienia wymaga pojęcie programu komputerowego. Zgodnie z definicją podaną przez K.Golat, R.Golat jest to: "logicznie uporządkowany ciąg instrukcji, przeznaczony do uzyskania za pośrednictwem sprzętu komputerowego pożądanego przez użytkownika systemu informatycznego wyniku, który w wielu wypadkach sprowadza się do otrzymania poszukiwanej informacji". Ochronie podlega każdy program bez względu na wartość, przeznaczenie i formę wyrażenia.
Osobą uprawnioną w rozumieniu przepisu jest osoba posiadająca do niego prawo w rozumieniu ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych. Może to być twórca programu, a także w niektórych sytuacjach również pracodawca twórcy czy wydawca programu komputerowego.
Uzyskanie w tym przypadku oznacza skopiowanie programu. Oczywiście nie ma znaczenia z jakiego źródła kopiujemy czy z CD-ROMu, dyskietki, czy z zasobów serwera. Skopiowanie do pamięci RAM również jest uzyskaniem w rozumieniu tego przepisu.
Ostatnim znamieniem tego przestępstwa jest działanie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Korzyścią majątkową w przypadku kopiowania i sprzedaży "pirackiego" oprogramowania jest uzyskanie zysku ze zbycia tych programów. Warto jednak wspomnieć, że również nabywca nielegalnego oprogramowania ponosi odpowiedzialność karną jako nabywca kradzionej rzeczy na mocy art. 293kk., w którym określone zostało, iż przepisy dotyczące umyślnego i nieumyślnego paserstwa stosuje się odpowiednio do programów komputerowych. W tym przypadku działanie w celu osięgnięcia korzyści majątkowej zgodnie z literaturą przedmiotu polega tak na zwiększeniu aktywów jak i zmniejszeniu pasywów. Chodzi więc to, że kupujemy płytę piracką z programem komputerowym za np. 20 zł, a nie w cenie jakiej żąda osoba uprawniona do jego dystrybucji czyli np. 100 zł. Można jednak sobie zadać pytanie czy każdego rodzaju oprogramowanie komputerowe podlega takim rygorom. By odpowiedzieć na nie należy dokonać krótkiego przeglądu rodzajów licencji oprogramowania komputerowego. Nie będę tu przedstawiał typów licencji poszczególnych producentów oprogramowania gdyż każdy z nich ma co najmniej kilka. Skupię się jedynie na kilku podstawowych i sądzę, że ogólnie znanych. Chodzi o licencje typu:
GNU GPL (General Public License) - która mówi, iż każdy ma prawo do używania, modyfikacji kopiowania i rozpowszechniania oprogramowania, pod warunkiem, że będzie ono udostępnione wraz z kodem źródłowym i danymi autora, oraz że oprogramowanie pochodne rozpowszechniane będzie na tej samej licencji.
BSD - tym różni się od licencji typu GNU GPL, że dopuszcza możliwość rozpowszechniania oprogramowania pochodnego bez udostępniania kodu źródłowego.
Shareware - to licencja, w myśl której oprogramowanie zostaje udostępnione w zasadzie bezpłatnie do testów, dzięki którym przyszły nabywca może dokonać sprawdzenia oraz oceny w pełni funkcjonalnego oprogramowania i na tej podstawie podjąć decyzję o jego zakupie. Na licecnji tej rozpowszechniane są zazwyczają programy czy aplikacje, za które nie są pobierane wysokie opłaty. Niekiedy nawet właściciele praw autorskich rezygnują całkowicie z opłat na rzecz innych form wynagrodzenia. Są to nietypowe fromy licencji shareware:
Cadware - formy licencji shareware, w których właściciele praw autorskich, w zamian za udostępnienie możliwości nieodpłatnego korzystania z oprogramowania, domagają się wysłania do nich kartki pocztowej.
Beerware - formy licencji shareware, w których właściciele praw autorskich, w zamian za udostępnienie możliwości bezpłatnego korzystania z oprogramowania, domagają sie wysłania do nich maila.
Adware - formy licencji shareware, w których można bezpłatnie korzystać ze skompilowanej wersji programu lub aplikacji gdyż producenci uzyskują wynagrodzenie za umieszczone w programie reklamy. W niektórych przynajmniej programach rozpowszechnianych na tej licencji istnieje możliwość wykupienia wersji bez reklam.
Freeware - to rodzaj licencji, na której można bezpłatnie i bez ograniczeń korzystać ze ze skompilowanej wersji oprogramowania. Nie są udostępnione źródła. Nie można jednak dokonywać deasemblacji i przeróbek tego oprogramowania ani usuwać danych o jego autorze Niektóre programy rozpowszechniane na tej licencji zawierają zastrzeżenie iż są one darmowe dla użytkowników indywidualnych. Firmy czy instytucje chcące korzystać z takiego oprogramowania muszą wnieść opłatę licencyjną uwidocznioną często w opcjach programu.
Trial - to ograniczona czasowo lub funkcjonalnie wersja programu. Ograniczenie funkcjonalne może polegać tu na np. możliwości stworzenia jedynie ograniczonej do kilku lub kilkunastu rekordów bazy danych, braku możliwości zapisu lub wydruku stworzonych przes siebie plików bądź prac. Ograniczenie czasowe dotyczy możliwości korzystania z pełnej wersji programu, w zakreślonym czasie po którym program przestaje działać (od 14 do 90 dni). Zdarzają się też kombinacje ograniczeń funkcjonalnych z czasowymi. Po zakupieniu kodu rejestracyjnego można już bez ograniczeń korzystać z oprogramowania.
Demo - czyli wersja demonstracyja; licencja tego typu nie pozwala na dokonywanie zmian ani przeróbek w oprogramowaniu. Programy na tej licencji służą ukazaniu możliwości oprogramowania (najczęściej wersji komercyjnej). Część funkcji w rozpowszechnianym na podstawie tej licecnji oprogramowaniu jest niedostępna, co znacznie zmiejsza jego funkcjonalność, ale pozwala ocenić jego użyteczność.
Jak widać więc istnieje wiele możliwości zgodnego z prawem a nieodpłatnego korzystania z oprogramowania, w tym również z oprogramowania będącego alternatywą w stosunkudo wersji komercyjnych. Zachęcam do korzystania z tego typu programów nie tylko dlatego, że są one darmowe, czy przynajmniej znacznie tańsze ale również, dlatego że niektóre z nich (np. Linux) są w moim przekonaniu lepsze od swoich komercyjnych odpowiedników.
Należy wspomnieć, że muzyka zapisana w formacie .wav lub .mp3 nie jest programem komputerowym i nie stosuje się do niej powyższych przepisów. Niemniej jednak utwory te pozostają pod ochroną cytowanej wyżej ustawy, bowiem art. 117 ust. 1 ustawy o prawie autorskim, mówi: "Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom, w celu rozpowszechnienia, utrwala lub zwielokrotnia cudzy utwór w wersji oryginalnej lub w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie (...)". Wydaje się, że artykuł 278 k. k. uchyla stosowanie art. 117 w stosunku do programów komputerowych, natomiast art. 117 stosuje się w wypadku bezprawnego zwielokrotniania utworów muzycznych i filmowych (.wav, .mp3, .avi).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach